niedziela, 3 maja 2009

"Afrykańska odyseja" Klaus Brinkbäumer

                                    Historia ludzkości jest historią wędrówek ludów.W dobie globalizacji ruch migracyjny wciąż się nasila.Biorąc pod uwagę fakt iż demografowie wciąż biją na alarm z powodu coraz większego ubytku ludności,ruch imigracyjny mugłby być rutunkiem dla krajów "starzejących się".

Jednak największą rolę w procesie emigracyjnym odgrywa ludność z krajów Trzeciego Świata.I tego obawia się nasza kochana Europa-napływu niewykształconych "czarnuchów" ,którzy jedynie będą zasilać grupę bezrobotnych czyhających na zasiłki. Ale jak myślicie czy migrują ludzie niewykształceni ,bezsilni,by zapewnić byt tym mądrzejszym i silniejszym od siebie?Nie!To mężczyżni ,którzy spędzają noce w dwunastu metrach kwadratowych wraz z trzydziestoma innymi mężczyznami,a dnie-w kurzu,szukając jakies pracy w mieście,w którym jej nie ma;nie robią kroku ani do przodu,ani do tyłu.Większość to inteligentni ludzie,dyplomowani elektronicy,lekarze,nauczyciele,są wykształceni,mają poczucie humoru,ale są bez pracy i są biedni,dlatego próbują szczęścia.Starsi wyruszają w drogę rzadko -idą raczej młodzi,silni,z fantazją,odważni."Nasi najlepsi idą i pomagają Europie zwiększać dystans do Afryki".

Niestety„Afrykańska odyseja nigdy się nie zatrzyma. Jeśli chcecie nas zatrzymać, zbudujcie mur pośrodku morza i zbudujcie go aż do nieba".Taka jest prawda...Europejska biurokracja woli budować mury niż likwidować dysproporcje dzielące te dwa kontynemty.
Europa mimo tego jest wciąż jednyną nadzieją,jest latarnią dla dryfujących w ciemnościach Afrykanów. Niczym eden przyciaga oślepiającym światłem ubóstwa.Każdy z nich pragnie dostać się do raju... Marzy o tym ,że kiedyś będzie ich stać na utrzymanie rodziny,wykształcenie dzieci,wybudowanie domu ,który choć w niewielkim stopniu przestanie przypominać okoliczne slumsy...

Klaus Brinkbäumer reportażysta ,który w w 2007 roku odtrzymuję nagrodę Henri-Nannen-Preis ukazuję trudy mieszkańca Czarnego Lądu w poszukiwaniu eropejskiego raju. Odbywa podróż wraz z byłym uchodźcą z Ghany - Johnem Ampanem i fotografem Markusem Matzlem ,który towarzyszy Johnowi w drodze powrotnej (po 14 latach spędzonych w Europie) do domu, poznając podczas podróży świat uchodźców i uciekinierów z Afryki. Poznał ludzi, którym droga do europejskiego raju zajmuje nieraz kilka lat, ludzi, którzy na tratwach i łodziach w Cieśninie Gibraltarskiej widzieli śmierć swoich przyjaciół i towarzyszy podróży, nastolatki sprzedawane do europejskich domów publicznych. Spotkał ludzi, którzy wiodą - nie do końca z własnego wyboru - podwójne życie: w Europie i w Afryce. Reportażysta ujawnia prawdziwe oblicze biurokracji -te ,którego wstydzić się powinien każdy rdzenny europejczyk.

                                                                                                                                                    Ocena:6/6

sobota, 11 kwietnia 2009

"Wnuczka Pana Linha" Philippe Claudel



"Stary człowiek stoi na rufie statku. Przyciska do piersi lekką walizkę i niemowlę, jeszcze lżejsze niż walizka. Ten stary człowiek to Pan Linh. Tylko on wie, że się tak nazywa, gdyż wszyscy z jego otoczenia, którzy to wiedzieli, nie żyją"

             Tak rozpoczyna się ta krótka,dramatyczna a zarazem wzruszająca opowieść.
Ten stary człowiek to Pan Linh,który przybywa do nowego kraju jako uchodżca .Ze sobą ma jedynie lichą walizke z paroma rzeczami ,starą fotografie i ,półcienny woreczek z garścią ziemi-nie byle jakiej .Była to ziemia ,którą uprawiał przez całe swoje życie , a przed nim jego
ojciec , a przed ojcem jego dziadek .Była to ziemia ,która ich żywiła i przyjmowała do swego łona w chwili śmierci.Na statku zewsząd otoczony jest porozbijanymi rodzinami-mężczyznami ,kobietami którzy w wyniku okrutnych działań wojennych opuścić musieli ojczystą ziemię .Nasz Główny bohater w wyniku wybuchu bomby na polu ryżowym traci syna i jego żonę. Znajduje kilkutygodniowe, osierocone dziecko i lalkę z urwaną głową. Zabiera wnuczkę i ucieka z nią za ocean.Pan Linh czuję się jednak bogatszy od tych wszystkich ludzi ,ktorych spotyka,ma wnuczkę z ,którą nigdy się nie rozstaje,wiedział ,że to dla niej musi być silny.

"Trzeba być dla niej wesołym, uśmiechać się do niej, trzeba ją karmić, zadbać o to, żeby się wysypiała, żeby rosła, żeby stała się dorodną dziewczynką”.

Pan Linh , w wielkim mieście czuję się zagubiony ,nie potrafi przystosować się do nowego otoczenia.Nie rozumie tamtejszych ludzi,wobec nich staję nie ufany ,boi się...
Nie tyle o siebie ale o małą Sang Dieu ,która jest dla niego najważniejsza .Przyrównuje ją do poków lotosu ,które zmieniają się  w dorodnie rozwinięte kwiaty na obrzeżach jezior.

"Pan Linh chce widzieć, jak dziecko się rozwija. Chce żyć ,żeby to widzieć, jak dziecko się rozwija.Chce żyć, żeby to widzieę,  i jest mało ważne , co to życie każe mu znosić, jezeli przychodzi człowiekowi życ z dala od kraju, własnie tu,jeżeli przychodzi człowiekowi życ w tym zamkniętym domu.Nie,nie chce, żeby to bylo tu. Nie w tej umieralni. Chce, żeby Sang Dieu stała się najpiękniejszym lotosem , i on chce trwać, ażeby móc ją podziwiac,chce jednakże ją podziwiać  w pełnym swietle,na dworze ,nie w domu starców,nie w więzieniu takim jak to."

Siłę daję mu również przypadkowa przyjażń.
Pan Bark to człowiek ,który podobnie został doświadczony przez los .Mimo ,że ich relacje słowne opierają się na jedynym ,znanym w języku Pana Barka "dzień dobry" ,nie stanowi to dla nich przeszkody na drodze porozumienia ,radzą sobie doskonale . To prawdziwa nie przerwana ,szczera przyjażń pomiędzy dwojgiem dorosłych ludzi, przepełniona szczerością  i wzajamnym oddaniem.

 Ocena:4/6

niedziela, 5 kwietnia 2009

"Prowadził nas los" Kingi i Chopina


 
                         Bilet w jedną stronę, dwa plecaki, pięćset osiemdziesiąt trzy dolary i dwadzieścia pięć centów – cały nasz kapitał, niewiele planów i dużo marzeń. Tyle mieliśmy ze sobą, kiedy wylądowaliśmy w Nowym Jorku. Wiedzieliśmy jedno – chcemy objechać świat dookoła. CAŁY! Jak tego dokonać prawie bez pieniędzy? Jak to zrobić, aby jak najbliżej poznać ludzi i kultury przemierzanych krajów? Oczywiście – autostopem! Kto by przypuszczał, że zajmie nam to pięć lat...

Tak brzmi fragment wstępu z książki Kingi i Chopina, którzy wrócili z podróży autostopem dookoła świata. Przez pięć lat, dzień w dzień, Kinga pisała pamiętnik. Oto jeden z fragmentów pamiętnika ,który wywarł na mnie chyba największe wrażenie:

AMERYKA PÓŁNOCNA
12 grudnia 1998
Podczas jazdy rowerem przez Kalifornię, natknęliśmy się na Julię Butterfly – dziewczynę, która mieszka na potężnym, tysiącletnim drzewie, chroniąc je przed ścięciem. Ścięli już większość olbrzymich drzew dookoła, a Julia się trzyma i wie, że dopóki tam będzie, Luna (drzewo, na którym mieszka) będzie bezpieczna. Obiecała sobie i Lunie, że nie pozwoli swoim stopom dotknąć ziemi, dopóki nie poczuje, że zrobiła już absolutnie wszystko, aby ją uratować i dopóki nie będzie pewna, że Luna jest bezpieczna. Dziś – wraz z Jasonem – wybieramy się na szczególną uroczystość. Mija właśnie rok, od kiedy Julia zamieszkała na drzewie.

Nigdy nie zapomnę Julii Butterfly tańczącej na czubku Luny, w rytm bębnów i śpiewu tłumu ludzi, którzy wspięli się tutaj, na wzgórze, aby ją uczcić. Później rozmawiam z Julią przez telefon, bo właśnie za pomocą telefonu komórkowego Julia utrzymuje łączność ze światem. Jason też zamienia z nią parę słów. Na szczęście nie mówi jej tego, co myśli:
– Powinna zejść z tego drzewa, wziąć prysznic, pójść do restauracji, do kina.

To podróż ,która zrodziła się marzeń dwojga młodych ludzi,którzy za cel postawili sobie zwiedzenie całego świata...
Jednak jak to uczynić mając w kieszeni nie wiele ponad pięćset dolarów?
Każdy człowiek trzeżwo myślący uznałby ten pomysł za dość absurdalny.
Nie dając nawet najmniejszej szansy na jego pomyślną realizacje...
A jednak...
Pociąg rusza z gdańskiego peronu .Nasi bohaterowie nie spodziewają się ,że ich podróż trwać będzie pięć lat.Z dala od rodziny ,przyjaciół i kraju...
Kinga Choszcz i Radosław "Chopin" Siuda nie mieli planu swojej wyprawy. Przemieszczali się korzystając z transportu, który w danej chwili zesłał im los. Sądząc z przebiegu podróży, los im sprzyjał. Pierwszym kontynentem, który odwiedzili, była Ameryka Północna. Następnie krążyli po Ameryce Południowej, drogą morską dostali się do Australii, następnie do Azji. Niestety, choroba Chopina nie pozwoliła na dalszą kontynuację wyprawy.Jej zwieńczeniem stać się miała podróż w głąb Czarnego Lądu.
 

       Jest to chyba pierwsza książka tak inspirująca i poruszająca wyobrażnie milionów ludzi z najodleglejszych zakątków świata.Wiara w ludzi oraz ufność w łaskawość losu zaprowadziła tą dwójkę na sam kraniec świata.

"Jeden z naszych dzisiejszych kierowców wie dokładnie,dlaczego się zatrzymał.Młody chłopak "nowo narodzony chrześcijanin":
-W Biblii jest napisane" Jeśli ktoś Cię prosi, abyś poszedł z nim milę
-pójdż z nim dwie".Dlatego też nie tylko nas zabiera, lecz także podwozi dalej ,niż sam jedzie, kontynuując swój wywód:
-Powiedziane jest również"głodnych nakarmić,spragnionych napoić,nagich przyodzia
ć".

Na koniec kilka złotych myśli zawartych na ostatnich kartach książki stanowiących drogowskaz dla tych wszystkich niezdecydowanych ,którzy w swej wyobrażni podążają śladami Kingi i Chopina.

Życie jest marzeniem
-spełnij je!
***
Życie jest przygodą
-odważ się na nią!
***
Życie jest wyzwaniem
-podejmij je!
***
Dobrze jest mieć cel u końca podróży,
ale w końcu to podróż jest celem.
***
Prawdziwy podróżnik nie ma ustalonych planów i nie skupia się na dotarciu.
Lao Tsu
***
Nie ma drogi do szczęścia.
-to szczęście jest drogą.
***
Wszystkie zwierzęta oprócz człowieka wiedzą,
że najważniejszą w życiu sprawą jest się nim cieszyć
***
Za dwadzieścia lat bardziej będziesz żałował tego,
czego nie zrobiłeś ,niż tego ,co zrobiłeś.
Więc odwiąż liny ,opuść bezpieczną przystań.
Złap w żagle pomyślne wiatry.
Podróżuj.Snij.Odkrywaj.
Mark Twain


 Ocena:6/6


niedziela, 22 marca 2009

Wojciech Cejrowski ."Gringo wśród dzikich plemion"



Wojciech Cejrowski-podróżnik ,fotograf,pisarz ,publicysta.Wielu nie pojmuję fenomenu jego  twórczości i zdecydowanie po lekturze "Gringo..." stwierdzić muszę ,że spowodowane jest to  jedynie niezgodnością pogladów i zazdrością. Jak myślicie dlaczego książka tak długo  wyczekiwała publikacji? Nazwisko Cejrowski... mogłoby tutaj być jedyną zaś kluczową odpowiedzią.Coraz trudniej jest nam spojrzeć na człowieka ,który swym stanowiskiem  reprezentuję zupełnie odmienne wartości ... Mimo ,że jego postać wzbudza tak wiele kontrowersji nikt nie może zaprzeczyć jego nietuzinkowości ...

Oto recenzja jenego z czytelników:
"Szkoda, że osoba, na którą nie mogę patrzeć i której poglądy stanowią zaprzeczenie mojego światopoglądu ma zupełnie niezrozumiały dla mnie dar opowiadania ciekawych historii. Na szczęście możliwe jest słuchanie i czytanie bez patrzenia w te złośliwe oczka. Wolałbym żeby ten dar miał ktoś bardziej przeze mnie ceniony, ale skoro nie mam wpływu na przydzielanie daru opowiadania/pisania jestem zmuszony to zaakceptować. Obiecuję jednak, że jeżeli    kiedykolwiek będę miał na to jakikolwiek wpływ natychmiast go Panu odbiorę i dam komuś innemu".

"Gringo wśrod dzikich plemion" to relacja z wyprawy w sam środek puszczy amazońskiej.
Odkrywamy i rozkoszujemy się tym nieznanym dotąd lądem.Żeby dostać się na Dzikie Ziemie, polski podróżnik musiał przebyć długą drogę naszpikowaną wieloma niebezpieczeństwami .Niewielu ludzi miało odwagę zapuścić się głęboko na Dzikie Ziemie. Wojciech Cejrowski nie tylko dotarł do dzikich , ale i powrócił z ich zaufaniem . Co w kulturze indiańskiej jest wręcz ewenementem biały znaczy tyle co zagrożenie,wtarganięcie nieprzyjaciela.Wybiarając się do Amazonii zapamiętaj zatem jedno to Ty jesteś tu jedynie gościem -nie dżungla ma się do ciebie przystosować lecz Ty do niej!

Tak wrażenia z przeczytanej lektury Wojciecha Cejrowskiego opisuje Pani Halina Romańska:
„Ta książka bardzo mi się podobała, autor pisze o niesamowitych przygodach, wspaniałych podróżach, pomimo wielu trudności, które spotykał na swojej drodze, potrafił pokonywać je z poczuciem humoru, poznawał życie i kulturę różnych plemion, ludzi dzikich w najdalszych zakątkach świata. Autor tej książki jest dla mnie wspaniałym, otwartym człowiekiem. Warto ją przeczytać. Czytając tą książkę bardzo wczuwałam się w te podróże, wyobrażając sobie, że jestem tam w dzikim buszu.Przeżywałam to tak jakbym ja tam była razem z bohaterem tej książki”.

Na koniec dodam jedynie ,że Wojciech Cejrowski za ową ksiażkę został uhonorowany literacką nagrodą Im.Arkadego Fiedlera
 "Bursztynowy Motyl 2003" . 

Ocena:6/6

wtorek, 10 marca 2009

Obrazy Włoch Rzym. Paweł Muratow




Jan Jakub Ampère, cytowany w znanych szkicach Pawła Muratowa, tak pisze o swojej fascynacji Wiecznym Miastem:
„Rzym jest inny niż wszystkie inne miasta. Trudno powiedzieć, na czym polega jego swoisty, jemu tylko właściwy urok. Ci, co
doświadczyli jego mocy, rozumieją się od razu; dla innych ów urok stanowi zagadkę. Niektórzy przyznają szczerze, że nie pojmują
istoty owego tajemniczego czaru, sprawiającego, że przywiązujemy się do tego miasta niby do jakiejś żywej istoty. Inni znów tylko
udają, że odczuwają ów urok, ale wierni wielbiciele Rzymu po krótkiej chwili rozpoznają tych pozornie nawróconych i słuchają ich z
takim uśmiechem, z jakim prawdziwy amator malarstwa słucha uniesień rzekomego znawcy, który, zachwycając się jakimś obrazem ogląda
go pod światło, lub nie mając słów dla jakiejś melodii, fałszywie wybija jej takt”.

Cytat ten otwiera szkic Pawła Muratowa rosyjskiego historyka sztuki.
Pełna wnikliwych dywagacji i poetyckich uniesień książka odkrywa przed nami zupełnie inne oblicze stolicy Włoch.
Na tym całym poletku europejskim miasto, jakim jest Rzym to taka latarnia dla dryfujących. To latarnia dla dryfującej Europy.
trzeba obrać kierunek i zrozumieć…
Zrozumieć czym tak naprawdę jest Rzym.Centrum starożytnego świata, kolebka chrześcijaństwa ,miasto tknące wyobraźnię wielu artystów . To tu zrodziła się twórczosć Goethego, Byrona, Keatsa , i Stendhala. Od mieniących się w słońcu jezior i najwyższych gór Włoch do cichych dolin, wichrowych wrzosowisk oraz widoków morskich, Rzym był i jest nadal inspiracja dla wielu pokoleń , znanych pisarzy i poetów .Miejsce to oferuje także coś więcej niż tylko krajobrazy. Obszar ten kryje w sobie bogate dziedzictwo kulturowe. Szlaki udekorowane rzeźbami, wieczorki poetyckie, sztuka uliczna i teatralna przyczyniają się do stworzenia wyjątkowego klimatu tego miejsca. W kamiennych kręgach i rzymskich fortach, w historycznych domach i muzeach wciąż można poczuć ducha tamtych czasów.

"Rzym to miasto dusz. Przemawia językiem zrozumiałym dla każdej duszy, lecz niedostępnym dla oddzielonego od duszy rozumu"

Ocena:5/6




poniedziałek, 2 marca 2009

Guantanamo. Pięć lat z mojego życia Kurnaz Murat



    "Przemoc  zadawana słowami jest czasami gorsza niż bicie w 
     twarz ,gorsza niż karabiny".

To szokująca relacja ,która powinna w każdym wzbudzić poczucie wstydu bycia człowiekiem.
Nawet najlepsza ekranizacja nie odda tragizmu żywego słowa,
zwłaszcza gdy operuję nim człowiek ,która ma ze sobą tak duży bagaż przykrych doświadczeń.
"Guantamano(...) jest biografią Murata Kornaza ,Niemca tureckiego pochodzenia.
W wieku dziewiętnastu lat opuszcza dom i rodzinę.
Wyjeżdza wraz z przyjacielem Selcukiem do jednej z Pakistańskich szkół w Lahore,gdzie wraz z grupą Tablighów studiuję Koran i zgłębia swoją wiarę .
W drodze powrotnej do Niemiec ,nieoczekiwanie zostaję zatrzymany prez Pakistańską policję.
Nic nie zapowiadało ,że będzie to dla młodego chłopaka początek pięcioletniej gehenny...
Wpierw trafia do więzienia w Afganistanie wkrótce jednak zostaje przewieziony do Guantamano.
Tysiąc osiemset dni wypełnionych upokorzeniami ...
Bezczeszczenie najświętszej księgi ,bicie,zamykanie w klatkach,wieszenia za ręce to jednynie jedne z niewielu sposobów ,które stosowane były w celu wymuszenia  obciążających zeznań .

"Czy można wierzyć Muratowi Kurnazowi? Wielu mu nie wierzy. Ale spisana w tej książce relacja dwudziestoczteroletniego bremeńczyka zgadza się w najdrobniejszych szczegółach z tym, co wiemy dziś o Guantanamo z raportów i dokumentów."

"Kurnaz wyjechał do Pakistanu w trzy tygodnie po atakach na Nowy Jork i Waszyngton, tuż przed wojną w Afganistanie. Dlaczego podróż o charakterze, jak twierdzi, edukacyjnym zaczął tak konspiracyjnie, wychodząc w noc i mgłę bez pożegnania z rodzicami; dlaczego bilety kupił przy użyciu karty kredytowej należącej do znanego islamisty - na te pytania Kurnaz nie daje przekonującej odpowiedzi. Jego opowieść, będąca muzułmańską wersją historii świętego Pawła, staje się przez to niepełna i zastanawiająca."


                                              Ocena:6/6

piątek, 20 lutego 2009

"Wyznania złodzieja dzieł sztuki" Stephane Breitwieser



"Wyznania złodzieja dzieł sztuki" jest szczegółową relacją z siedmiu lat działalności Stephane Breitwiesera zwanego przez prasę "Arsene'em Lupin Muzeów".
Został okrzyknięty mianem mistrza w złodziejskim rzemiośle.Trudno się dziwić w ciągu siedmiu lat skradł 239 zabytkowych eksponatów wyniosionych z europejskich muzeów.O Stepahne mówic nie można jak o zwykłym złodzieju,nie kradł dla chęci wzbohacenia się ... Skradzione arcydzieła pragnął mieć jedynie przy sobie,niedostrzegł momentu w ,którym jego zamiłowanie do sztuki stało się drapieżną pasją ,której nie mugł zaspokoić.
Jednak czy mówiąc o tak dużym przestępstwie jakim jest kradzież doszkukiwać możemy się okoliczności łagodzących? Mówić tu możemy o sile odziaływującej na dalsze losy bohatera,wspomnieć tutaj również mogę o braku wzorców ,które dały sens działalności przestępczej Stephane. Jednak czy ten sposób nie będę próbowała usprawiedliwić bohatera?

Książka o pasji a zarazem niepohamowanej sile napędzającej spirale wciąż popełnianych kradzieży...

"Są ludzie, którzy odbierają innym pieniądze. W porządku, to zwykła kradzież. Ale są też ludzie, którzy jednym krótkim słowem potrafią odebrać komuś samo człowieczeństwo. To zupełnie inna sprawa".

— Terry Pratchett (ur. 1948)

 
Ocena:4/6